Aparat w góry, czyli czym fotografujemy

Aparat w góry, czyli czym fotografujemy

Ania i Jarek Zaktaulizowany: 24 kwietnia 2019 (Opublikowany: 29 sierpnia 2017)

„Jaki sprzęt fotograficzny zabieracie w góry?”, „Czym fotografujecie?”, „Jaki aparat polecacie w góry?”, „Jakich używacie obiektywów” – to tylko niektóre z pytań, które trafiają na naszą skrzynkę. Tak oto powstał pomysł na wpis, w którym dzielimy się naszymi przemyśleniami związanymi ze sprzętem fotograficznym, skupiając się na naszym rozwoju w tym zakresie.

Na samym wstępie chcemy zaznaczyć, że jesteśmy totalnymi amatorami, a fotografia jest ciekawym dodatkiem do naszych wypadów. Chcemy przybliżyć Wam, z czym borykaliśmy (czy też cały czas borykamy) się, wybierając aparat, który ma nam towarzyszyć w górskich wycieczkach i dlaczego cały czas poszukujemy tego najlepszego rozwiązania :).

Tak, tak, to nie aparat robi zdjęcia. Bardzo dużo w tym racji i nawet najlepszym aparatem można robić kiepskie fotki. Tak to już jest. Jednak z drugiej strony czasem najprostszy aparat po prostu nie wystarczy, brakuje funkcji i wtedy przydaje się coś bardziej zaawansowanego.

Fotograficzne początki

Aparat w ręku mieliśmy, można powiedzieć, od zawsze, no bo kto nie robił zdjęć „małpkami”. Pierwszy zakup w którym braliśmy pod uwagę jakiekolwiek parametry był związany z wyjazdem w Alpy Zillertalskie. Szukaliśmy aparatu… małego z w miarę dużym zoomem. Nic innego nie miało większego znaczenia, a takim kwestiami jak jasność obiektywu nijak się nie przejmowaliśmy, bo i tak nic o tym nie wiedzieliśmy. Wtedy wybór padł na Panasonic Lumix DMC-TZ6, którego zresztą używamy do dzisiaj. Sporadyczynie, bo sporadycznie, ale jednak.

Lustereczko powiedz przecie

Fotografia nas wciągała i w końcu zapadła decyzja, aby zakupić lustrzankę. Pierwszą. Amatorską. Na rynku był (i jest) bardzo duży wybór aparatów z tego segmentu, my zdecydowaliśmy się na markę Nikon i model D90 z kitowym obiektywem. Dlaczego akurat ta marka? No cóż, mieli promocję.

Poważniejszy aparat zobowiązywał, to i my zaczęliśmy w tematyce się dokształcać. Na półkach przybyło książek, uczestniczyliśmy w różnych kursach, wszystko po to, aby wykorzystać potencjał sprzętu, a nie pstrykać wszystkiego w trybie automatycznym.

Z czasem pojawiały się nowe obiektywy – jakieś tele, rybie oko, stałki. Najdłużej szukaliśmy obiektywu, który miał zastąpić kitowy. Miał być zoomem, o szerszym kącie niż standardowy, w miarę jasny. Po spędzeniu mozolnych godzin na przeróżnych stronach zdecydowaliśmy się na Sigmę 17-50mm F2.8 EX DC OS HSM. Jesteśmy z niej zadowoleni w dziewięćdziesięciu procentach, bo jakość zdjęć jest bardzo dobra. Można się przyczepić do działania pierścienia ostrości, ale to jest szczegół z którym da się żyć. Poważniejszym mankamentem jest za to waga, na którą obecnie zwracamy dużo większą uwagę i teraz chyba jednak byśmy się na niego nie pokusili.

Kolejny Nikon

Ania coraz częściej łapała za aparat i po pewnym czasie zapadła decyzja, aby zakupić nowe body. Miało być lepsze od poprzedniego, za rozsądne pieniądze :). No dobrze, może nieśmiało zerkaliśmy w stronę pełnej klatki, jednak ilość korzyści w naszym przypadku nijak nie przewyższała potencjalnych nakładów, jakie musielibyśmy ponieść. Bo rzeczywiście, szeroki kąt jest szeroki :), ale co więcej? W kiepskich warunkach rzadko, jeśli w ogóle, fotografujemy, obiektywów ze starszych aparatów nie mamy… Za to pełna klatka waży więcej, a to ma praktyczne znacznie. No i koszt samego body jest zauważalnie wyższy, nie wspominając o obiektywach.

Wybór ponownie padł na markę Nikon, ale w sumie za niczym innym się nie rozglądaliśmy. Ilość dedykowanego sprzętu do Nikona swoje już nas kosztowała, a nie chcieliśmy dużo więcej inwestować. Poza tym przemawiało za tym trochę lenistwo, aby nie uczyć się nowego systemu :). Tym razem wybór padł na model D7100.

Aparat w góry, czyli aktualny zestaw

Zakupionego sprzętu mamy całkiem sporo, jednak nie wszystko wykorzystujemy podczas górskich wycieczek. Aktualnie przeważnie zabieramy ze sobą body D7100, a z obiektywów Sigma i tele. Często zabieramy też małpkę panasonica, jako aparat, który zawsze jest pod ręką. Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszy dodatkowy asortyment, w postaci statywu, filtrów i innych bajerów, o którym opowiemy w jednym z kolejnych wpisów.

To czego i czemu ciągle szukamy?

Posiadany sprzęt ma swoje wady. A może wadę, ale zasadniczą. Waży dużo…

Od jakiegoś czasu chodzi po głowie myśl, że może jednak pójść w innym system i przejść na bezlusterkowca – w końcu to do nich, naszym zdaniem, należy przyszłość. Jakość zdjęć, przynajmniej w naszym odczuciu, nijak nie odbiega od tych wykonywanych lustrzankami, a sprzęt waży mniej. Po wstępnym rozeznaniu rynku widzimy dwie możliwości i nie wiem, w którą stronę ewentualnie pójdziemy. Sony Alpha A7R II kusi, no bo ma pełną klatkę :), a tak na poważniej widzimy dość często zdjęcia z tego aparatu i robią one na nas wrażenie. Bardziej skłaniamy się jednak w stronę Olympusa OM-D E-M5 Mark II, który wraz z marką Panasonic zawładnął formatem mikro 4/3. Tak jak o Panasonicu mało słyszymy, to Olympus każdy sobie chwali. Więc może to jest dobry wybór?

EDIT

Ostateczny wybór padł na lekkiego Olympusa OM-D E-M5 Mark II. Zobaczymy, jak będzie sprawował się w praktyce.

0 0 votes
Article Rating

To również może Cię zainteresować

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Strona używa plików cookie, celem analizy ruchu. Korzystając z niej, zgadzasz się na to. Akceptuj Więcej

0
Would love your thoughts, please comment.x