Ramsjoch. Wspomnień czar, część 4

Ramsjoch. Wspomnień czar, część 4

Ania Zaktaulizowany: 21 marca 2018 (Opublikowany: 2 kwietnia 2011)
Résumé: 28-07-2009

28. lipca 2009 roku pogoda w Austrii znów nam dopisała. Wybraliśmy się na podbój kolejnego szczytu Alp Tuxertalskich – Ramsjoch (2508 m n.p.m.). Wycieczkę rozpoczęliśmy w Tux – Lanersbach, skąd kolejką udaliśmy się na wysokość 1948 m n.p.m., dopiero od tego miejsca zaczęliśmy prawdziwą pieszą wyprawę.

Pogoda umożliwiła podziwianie widoków – nasz zachwyt budził w szczególności dysonans pomiędzy alpejską zielenią, a ośnieżonymi w oddali szczytami. Samo podejście na Grüblspitze (2395 m n.p.m.), będące pierwszym podejściem w tym dniu, było dość wymagające. Na krótkim odcinku mieliśmy do pokonania około 450 m przewyższenia. Po osiągnięciu szczytu, zrobiliśmy krótki odpoczynek i ruszyliśmy dalej, kierując się w stronę szczytu Ramsjoch (2508 m n.p.m.).

Droga na szczyt była cały czas widoczna i nie było to dla mnie budujące, gdyż musieliśmy zejść wąską ścieżką, a następnie wspinać się zygzakiem. Końcówka była męcząca, ale udało się :). Na szczycie znajduje się krzyż, przy którym nie omieszkaliśmy zrobić sobie pamiątkowego zdjęcia. Widok ze szczytu jest bardzo ciekawy – z jednej strony (tej, którą wchodziliśmy) rośnie soczysta trawa, a druga strona „obsypana” jest kamieniami.

Kolejny etap wycieczki prowadził tą drugą stroną. Ta część trasy nie należała do zbyt przyjemnych, ale w końcu wyszliśmy na zielone łąki i napotkaliśmy na niespodziankę – świstaki wyskakiwały jeden po drugim i tak samo szybko się chowały, oprócz jednego, który dość leniwie pasł się, a gdy chciał się skryć, okazało się, że wejście do nory jest dla niego za wąskie i musiał się trochę namęczyć nim zniknął nam z oczu.

Idąc już przyjemną ścieżką, doszliśmy do jeziora Torseen, którego wody z jednej strony tworzą wodospad. Minęliśmy drewnianą chatkę i doszliśmy do szlakowskazu, wyznaczającego kierunek marszu. Idąc w stronę Nasse Tuxalm naszym oczom ukazało się ogromne pastwisko, na którym było mnóstwo krów. Krowy niczym się nie przejmowały i chodziły po ścieżce nie mając wcale zamiaru z niej schodzić :). Po moich niemiłych doświadczeniach z wycieczki na Gefrorene-Wand-Spitzen, nie byłam za bardzo szczęśliwa z tego powodu. Jednak Jarek niczym nie przejęty szedł żwawo dalej, przekonując mnie, że nic mi nie zrobią.

Dalsza droga była przyjemna, powoli zniżaliśmy się do końca wędrówki. Po drodze zrobiliśmy mały odpoczynek i chcieliśmy dać ulgę naszym stopom, zamaczając je w źródełku. Jak się okazało, woda w nim była przeraźliwie zimna :).

Galeria

Informacje praktyczne

Punkt na mapie

Mapy

  • "Ortsplan & Wanderkarte Finkenberg". Skala 1:11 000, KOMPASS-Karten GmbH, Innsbruck
  • "Zillertaler Alpen. Tuxer Alpen". Skala 1:50 000, KOMPASS-Karten GmbH, Innsbruck

Noclegi

0 0 votes
Article Rating

To również może Cię zainteresować

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Strona używa plików cookie, celem analizy ruchu. Korzystając z niej, zgadzasz się na to. Akceptuj Więcej

0
Would love your thoughts, please comment.x