Ostatni taki Rozsypaniec

Bieszczady już zawsze będą nam się kojarzyły z „Bieszczadzkimi Aniołami”… Wszystkie poprzednie wizyty w tych urokliwych górach skupione były wokół festiwalu, aż do 2009 roku, kiedy to, z różnych powodów, odbyła się jego ostatnia edycja.

Po „Bieszczadzkich Aniołach” przyszedł czas na „Bieszczadzkie spotkania ze sztuką Rozsypaniec”, które jakoś nie były nam po drodze. Nie było swoistego magnesu przyciągającego nas. Aż do teraz.

Powrót do Cisnej po pięciu latach spotkał się z małym rozczarowaniem. Zbliżając się coraz bardziej do miejscowości, zastanawialiśmy, co się zmieniło przez ten okres i jak teraz prezentuje się wieś? Teraz wiemy, że jest zdecydowanie gęściej, ale czy lepiej? Knajpki też jakby inne. Troll stracił swój klimat, zmienił się w pensjonat w którym już nie czuliśmy się tak dobrze, jak dawniej. A pierogi to już nie te same pierogi… No cóż, ilość turystów zrobiła swoje, wieś się rozbudowała dopasowując się do aktualnych potrzeb.

A co z festiwalem? Poprzeczka była postawiona bardzo wysoko. Wynikało to oczywiście z naszych wspomnień, w których „widzieliśmy” tysiące osób uczestniczących, śpiewających podczas koncertu, czy też koncertów.

W tym roku skupiliśmy się na imprezie głównej, przymykając trochę oko na pozostałe, jakże liczne wydarzenia. W piątek przed godziną osiemnastą skierowaliśmy swoje kroki na stadion, którego znalezienie zajęło nam trochę czasu :).

Na miejsce dotarliśmy podczas koncertu zespołu „Do Góry Dnem” (bardzo miłe wspomnienie!), nie było jeszcze wielu widzów, więc stanęliśmy stosunkowo blisko sceny. Przynajmniej takie było nasze wyobrażenie i myśl – zaraz za nami będzie tłum, jako to dawniej bywało. Dodam tylko tyle – ostatnimi zostaliśmy do końca, spodziewany tłum się nie pojawił (do teraz zastanawiam się, ile osób uczestniczyło w koncercie. Było 1000? Chyba nie…). Oj, byliśmy zaskoczeni.

Po bardzo udanym występie „Do Góry Dnem”, na scenie pojawił się „Daniel Gałązka z Zespołem”. Nie wiem, czy to przez występ, czy też przez aurę (lunęło jak z cebra), wiele osób z tej niewielkiej grupy zaczęło wychodzić, nie doczekawszy głównego występu zespołu „U Studni”. Nie ukrywam, że my również znaleźliśmy się w tym gronie.

Czy to był ostatni „Rozsypaniec”? Hasło na plakacie, będące tytułem tego wpisu jest bardzo wymowne. Konferansjer również wspominał, że impreza ta ma się ku końcowi. Mimo wszystko, trochę szkoda.

Galeria

0 0 votes
Article Rating

Related posts

„Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz” – Anna Kamińska

„Himalaistki. Opowieść o kobietach, które pokonały każdy szczyt” – Mariusz Sepioło

„Fiva. Przekroczyć granicę strachu” – Gordon Stainforth

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments